piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 1

          Renata nadal smacznie by spała, gdyby nie ogon Frytka, który co chwila łaskotał ją po nosie. Dziewczyna podniosła się ospale sponad kołdry i na wpół przymkniętymi oczami spojrzała na zegarek, który wskazywał ósmą trzydzieści sześć.
          - Tak wcześnie...? - jęknęła, opadając na poduszkę. Spojrzała na psa z wyrzutem, który pozbawił jej jedynej okazji na odespanie całego ciężkiego tygodnia. - dziękuję ci bardzo. Dobrze wiesz, że już nie zasnę...
          Zwierzę spojrzało na nią z takim skruszeniem w oczach, że Renata nie mogła powstrzymać się od pogłaskania miękkiego, pociesznego łebka.
          - Skoro i tak już nie śpię, przydałoby się coś zjeść. Nie wiem jak tobie, ale mi kiszki grają marsza - mruknęła, wsuwając stopy w puchate kapcie. Nim wyszła z pokoju, rzuciła okiem za okno i od razu wykrzywiła usta w grymasie. Popołudniowy spacer z Frytkiem w lodowatym deszczu?
Renata wzdrygnęła się na samą myśl i weszła w wyłożony malinową wykładziną korytarzyk, by zaraz zejść po schodach. Zatrzymała się jednak przed pierwszym stopniem, by oszczędzić głośnego skrzypnięcia, które niechybnie zdradziło by jej obecność. Usłyszała bowiem ściszone głosy rodziców dobiegające z kuchni.

wtorek, 27 stycznia 2015

Prolog

          Jakbyś się czuł, gdybyś zostawił wszystko co masz i wyjechał do niemal obcego kraju?
Na pewno byłbyś przerażony. Od tak sobie wyjechać? Opuścić mieszkanie, na które rodzice zarabiali cztery lata, zerwać kontakty z przyjaciółmi, zmienić szkołę. Taka perspektywa jest dość przygnębiająca, prawda? Czasami jednak nie ma wyboru. Nawet jeśli los podstawia nam nogę, trzeba brać się w garść i nie marudzić. Może życie właśnie daje nam szansę na rozpoczęcie wszystkiego od nowa?
          Nie każda umierająca babcia zostawia po sobie ogromny dom na wsi wraz ze stadem krów i kurczaków. W rodzinie zawsze słowo 'Polska' było czymś, co często przewijało się w rozmowach. Renata setki razy słyszała już historię o tym, jak rodzice zdecydowali wyjechać do Kanady, bo, jak uważali, tam lepiej się żyje. Nie miała żadnych wspomnień związanych z ojczyzną. Gdy znaleźli się tu, w Ottawie, Renata miała zaledwie roczek. Czy człowiek ma na tyle dobrą pamięć, by wspominać cokolwiek z wieku, gdy poznawał świat z pozycji raczkującej?
          Tu wiodła przyjemne życie i nie miała zamiaru opuszczać ani na krok tego kraju. Piękne mieszkanie w sercu miasta, liceum kilka kroków obok, rzut beretem do galerii handlowych. Słowem - wszystko w zasięgu ręki. Każdej przeciętnej siedemnastolatce tyle wystarczy do szczęścia. Czego tu chcieć więcej? Renata była dozgonnie wdzięczna rodzicom, że zdecydowali się tu zamieszkać. Jednak wszystko co dobre nie trwa wiecznie.
          Gdy wtorkowego popołudnia dowiedziała się o tym, że babcia Halina opuściła świat żywych, przeczuwała, że będą z tego kłopoty. I przeczucie jej nie myliło - seniorka rodu pozostawiła po sobie cenną posesję na wsi. Każdego dnia, gdy wracała do domu, atmosfera była coraz bardziej burzliwa. Rodzice rozmawiali nerwowymi głosami, rzucali sobie niespokojne spojrzenia. Coś wyraźnie było na rzeczy, nie dało się tego przeoczyć. Męczyła ich pewna sprawa, która wkrótce miała zmienić ich dotychczasowe życie. Cała czwórka nie spodziewała się nawet, jak bardzo.


___________________________________________


Po pierwsze chciałam wszystkich bardzo serdecznie powitać. ^^
Prolog jest króciutki i z lekka tajemniczy, by nie można było z niego za dużo wywnioskować. Tak ma być. Wszystko niedługo się wyjaśni. :)
Byłoby fajnie, jakby chociaż garstka czytelników by się uzbierała. ^^
 Nie muszę chyba mówić, że 'czytasz=komentujesz'... tak, tak, nie ma tak lekko. 8)
Tak więc, cóż gadać więcej. Pozdrawiam, ściskam i życzę miłego dnia!

Enjoy!
~Misia