poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 3

          Renata przewróciła się razem z mięciutką kołdrą na drugi bok i powoli otworzyła oczy. Uniosła lekko głowę i zerknęła na budzik - dziewiąta sześć. Rodzice już w pracy, na całe szczęście. Ktoś w ogóle chciałby rozmawiać ze swoimi rodzicielami po takim numerze, który wczoraj odstawili? Niech będzie, tata odstawił.
          Dziewczyna usiadła na łóżku i sennym wzrokiem powiodła po pokoju. Przetarła oczy, podciągnęła lekko nosem i spuściła stopy na dywan. Wtem rozległo się ciche skrzypienie towarzyszące otwierającym się drzwiom. Zza framugi wyłoniła się głowa Andrzeja.
          - Nie umiesz pukać, pacanie? - warknęła do brata, na co ten, niewzruszony, wkroczył do pokoju.
          - Jak się trzymasz? - spytał z lekka obojętnie, opierając się o klamkę.
          - Jako tako. A dlaczego pytasz, mogłabym wiedzieć? - Renata spojrzała na niego.
          - Wczoraj się nieźle wkurzyłaś, więc pomyślałem sobie...
          - Że...? - dziewczyna uniosła brwi.
          - Po prostu chciałem się spytać, jak ci z tym. - Wzruszył ramionami. - Ja to pół biedy, ale ty - świeżo po maturze, pracy miałaś szukać, tyle ambitnych planów...
          - Nie pomagasz. - uśmiech pełen ironii padł w stronę blondyna. Dziewczyna westchnęła. - Co jak co, ale tata wczoraj przesadził.
          - Ty też. - odparował Andrzej, spoglądając z uniesionymi brwiami na siostrę.
          - Wręcz przeciwnie! Dałam mu jasno do zrozumienia, że ten pomysł mi się nie podoba. - powiedziała, gniotąc w palcach róg poduszki - Zresztą, pełnoletnia jestem? Jestem. Jak zechcę, zostanę w Kanadzie. Sami sobie do tej wiochy jedźcie. - skwitowała.
          - A ja uważam, że to wcale nie jest takie do kitu. - Andrzej popatrzył na siostrę z dezaprobatą. - Bardzo chętnie zobaczę jak tam jest.
          - Nasi rodzice chcą tam zamieszkać, braciszku, nie pojechać na urlop. Z myśleniem o tej porze to chyba u ciebie nie za dobrze?
          Blondyn pokręcił głową.
          - Masz, odreaguj - Andrzej rzucił w stronę siostry bordową smycz i uśmiechnął się wrednawo, gdy brunetka z morderczą miną złapała przedmiot. - Frytek już od godziny tuli dupkę pod drzwiami.
          - Sam nie mogłeś z nim wyjść? - warknęła, gdy brat zabierał się już do wyjścia.
          - Wyszedłem wczoraj wieczorem, teraz twoja kolej. Zresztą, przyda ci się trochę świeżego powietrza, to na stres. - uśmiechnął się ironiczne i pchnął drzwi. - Miłego spacerku!
          - Idiota - mruknęła pod nosem - Ciekawe, co zrobisz, jak Frytek przez twoje lenistwo zesika się na dywan! - krzyknęła z irytacją w korytarzyk.


***

          Dziewczyna włóczyła nogami po błotnistej ścieżce. Patrzyła na przemian na swojego psa rozkopującego liście i na innych ludzi przechadzających się po parku. Chyba zaczęły ją dopadać małe, malusieńkie wyrzuty sumienia. Może rzeczywiście za późno ugryzła się wczoraj w język? Tylko jak miała im inaczej pokazać, że ich pomysł nie należy do najlepszych?  Kopnęła kamyk,  który potoczył się przed siebie. Pies z nagłym zainteresowaniem podbiegł do niego i zacisnął na nim swoje szczęki.
          - Frytek, coś ty! Kamienie nie są do jedzenia, głupku - dziewczyna złapała brykającą, o złotej sierści istotę i uklękła przy niej, z zamiarem wydostania małej skałki z pyska zwierzaka. Ten nie chciał jednak współpracować. Po chwili walki ze szczękami Frytka kamień w końcu się wydostał, jednak cała dłoń Renaty pokryła się śliną.
          - Dzięki - mruknęła w stronę psa.
          Dziewczyna strzepnęła kilka razy rękę, w celu pozbycia się lepkiej mazi, ale średnio jej to wyszło. Jak na nieszczęście, w jej kieszeni zawibrował telefon.
          - Że ktoś zawsze znajdzie sobie odpowiednią porę...  - Z obrzydzeniem wytarła dłoń w poły beżowego płaszczyka, po czym wyjęła komórkę i przyłożyła ramieniem do ucha.
          - Dzwoniłaś wczoraj, ale nie mogłam odebrać. Stało się coś? Czy po prostu idziemy w sobotę na zakupy? - w słuchawce odezwał się głos przyjaciółki.
          - To pierwsze. Tym razem muszę ci coś powiedzieć i tak jak nigdy potrzebuję rady... I czekolady, nią też nie pogardzę.  - Renata zawołała Frytka i zapięła mu smycz do obroży.
          - Okej,  w takim razie proponuję naszą kawiarnię, za pół godziny. Pasuje ci?
          Renata już maszerowała z psem w stronę domu.
          - Tak,  powinnam się wyrobić. - odpowiedziała i uśmiechnęła się sama do siebie - Czy tam od niedawna nie pracuje ten chudy blondyn, o którym ostatnio wciąż paplasz?
          W słuchawce zapadło chwilowe milczenie.
          - To bardzo prawdopodobne. - Emma przyznała rozbawiona - Przynajmniej dostaniemy najlepsze czekolady na świecie!
          - Mam taką nadzieję. Żadna inna nie przeleje się chyba dzisiaj przez mój żołądek. - mruknęła Renia, przekraczając ulicę wraz z Frytkiem. - To do zobaczenia. - skończyła rozmowę i rzuciła telefon do kieszeni, przyspieszając kroku. 

***

           Renia pchnęła ciężkie, oszklone drzwi, od razu czując charakterystyczny zapach parzonej kawy i czegoś słodkiego - cynamonu i wanilii. Rozglądając się po przytulnym wnętrzu, dostrzegła Emm, machającą do niej z uśmiechem na twarzy. Szybko ruszyła w jej stronę, po drodze ściągając płaszcz.
          - No w końcu. - Rudowłosa dziewczyna wstała i uścisnęła Renię na powitanie. - Już myślałam, że nie uraczysz mnie swoją obecnością. - uśmiechnęła się ironicznie do Renaty.
          Przyjaciółki usiadły przy stoliku.
          - A więc o co chodzi? - Emma splotła dłonie i uniosła brwi pytająco. Zamiast odpowiedzi usłyszała miły głos kelnerki, która właśnie podeszła do stolika.
          - Dwie duże czekolady poprosimy. - Renia zwróciła się do kobiety i po chwili odprawiła ją wzrokiem w stronę lady.
          - Więc?
          - Więc.. - dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę niepewnie.
          - No, mów - ponagliła Emma - Zwariuję, jak mnie zaraz nie oświecisz.
          - Chyba się przeprowadzam. To znaczy... rodzice się przeprowadzają i chcą nas zabrać ze sobą. I jakby tego było mało, w ogóle nie przyjmują do wiadomości tego,  że ja zamierzam zostać w Kanadzie. Zrobić pożytek z matury, pójść na studia i ułożyć sobie życie w normalnym kraju. - powiedziała na jednym wydechu, lekko podłamanym głosem. Spojrzała na Emmę, której wyraz twarzy wskazywał dużego kalibru rozmarzenie.
          - Emm! - upomniała ją, marszcząc czoło - W ogóle mnie nie słuchasz!
          Dziewczyna wróciła lekko zdezorientowanym wzrokiem na jej twarz.
          - Zapomnij na chwilę o mega seksownym blondynie i skup się przez chwilę na mnie.
          - Sory. - powiedziała lekko speszona. - A gdzie zamierzacie wyjechać? - spytała po chwili, widząc wyraz twarzy Reni.
          - Do Polski. Babcia niedawno zmarła i zostawiła nam jakąś wiejską chatę na totalnym wygwizdowie. Jak ja mam tam mieszkać? - brunetka soczyście pociągnęła nosem.
          - Ty biedaku - przyjaciółka uśmiechnęła się smutno - To faktycznie klapa.
          - Całkowita. - jęknęła Renata.
          - Ale przecież nie musisz z nimi jechać. Osiemnastka już za tobą,  zrobisz to, co uważasz za słuszne.
          - I właśnie o to chodzi. Ja nie wiem co w tym przypadku będzie słuszne... - mruknęła i spojrzała na zatroskany wyraz twarzy Emmy.
          - Ja chyba też nie. Zresztą, nie mogę przecież podejmować decyzji za ciebie.
          - Ale mogłabyś mi doradzić.
          Kelnerka postawiła przed nimi dwa kubki z czekoladą.
          Rudowłosa oplotła kubek dłońmi i spojrzała na przyjaciółkę z namysłem.
          - Zostałabym. - powiedziała po chwili Emm - Nie tylko ze względu na to, że mam tutaj najlepszą przyjaciółkę. - na te słowa Renia spojrzała na nią rozbawiona - Ale też dlatego, że za długo już tutaj mieszkasz. Masz już ułożone względnie życie. Chciałaś iść na studia.
          - Masz rację.  - dziewczyna kiwnęła głową. - W takim razie zostaję.

***

          - Nigdzie nie zostajesz, jedziesz z nami. Koniec kropka. - Ojciec nawet nie podniósł głowy znad biurka, tylko dalej studiował papiery leżące na blacie. Renata, mimo tego, że przyszła tutaj tylko z zamiarem poinformowania ojca o swojej decyzji, zapragnęła w jednej chwili wykrzyczeć wszystkie swoje myśli.
          - Dlaczego? - spokój w jej głosie był przeciwny szalonym emocjom, które teraz czuła.
          Ojciec nie odpowiedział.
          - Jestem już pełnoletnia. - dodała, widząc brak reakcji ze strony swego rozmówcy.
          - To nie zmienia faktu, że nie jesteś w stanie zarobić na własne utrzymanie. - powiedział po chwili. - Przypomnij mi, masz pracę?
          - Nie, ale...
          - Sama widzisz. Kochanie,  rozumiem, że nie chcesz wyjeżdżać...
          - Nic nie rozumiesz. - powiedziała zimno, przerywając mu. Ojciec uniósł głowę i spojrzał na córkę, ściągając okulary z nosa. Westchnął.
          - Dobrze było, jakbyś spojrzała na to z racjonalnej strony. Nawet jeśli będziesz miała pracę, co dalej? Będziesz w stanie znaleźć jakieś małe mieszkanie i za nie płacić? Co z pójściem na studia?
          - Dam radę. - powiedziała hardo. Czuła jednak, że to wszystko o czym mówi ojciec jest prawdą.
         - Renatko, nie ma o czym mówić. - Powiedział i wrócił na chwilę wzrokiem do papierów. - Wszystko jest już załatwione, opuszczamy Kanadę za dwa tygodnie. Myślę, że w sobotę możemy zacząć pakowanie. - uniósł wzrok na córkę. Jego twarz drgnęła - Przykro mi.
        Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło. Obróciła się i skierowała w stronę drzwi.
       - Renata - głos ojca zatrzymał ją jeszcze na chwilę w miejscu - chciałbym, żebyś nie myślała, że robię to specjalnie. Chcę twojego szczęścia. Pamiętaj o tym.
      - A ty pamiętaj, że nie zawsze będziesz mógł decydować o moim losie. - wypowiedziała z urazą, a po chwili wyszła z gabinetu. 

____________________________________________________________________________________________________________________

Blog wraca do życia. :}
Na potrzebę nowego pomysłu, który wpadł mi do głowy  - Renata ma 19, nie 17 lat - jest już po maturze. Reszta tak jak wcześniej. 
Ps. Za niedopatrzone literówki albo błędy przepraszam, wszystko klepane na telefonie. 

Chwila sławy dla Gajduszki - dziękuję za, jak sama to nazwałaś, "murzyńską pracę". Kocham Cię!

Enjoy c: 
~Michasia


1 komentarz:

  1. Bardzo zaciekawiła mnie fabuła tejże opowieści. Szczerze, nigdy nie spotkałam osoby, która pisałaby historię mającą miejsce tutaj, w Polsce. W końcu mamy piękny kraj i powinniśmy się nim szczycić, a nie odpływać marzeniami hen daleko poza granice naszych możliwości. Odnośnie akcji, mimo, iż zupełnie rozumiem główną bohaterkę, to uważam, że powinna ''zasmakować'' nowych rzeczy, ponieważ wcale nie może być tak źle jak przewiduje. Co nie zmienia faktu, że przypuszczalnie postąpiłabym tak samo na jej miejscu lub o wiele gorzej. Cóż, Bóg nie obdarzył mnie cierpliwością, zaś własne zdanie wyrażam jasno i wyraźnie nie zważając na to jak brutalnie mogłoby ono zabrzmieć w uszach innych ludzi. Nie zdziwi was więc jak bardzo się zirytowałam, żeby nie powiedzieć wkurwiłam na ojca Renaty. Chociaż mam świadomość jego dobrych intencji, to za żadne skarby nie mogę pojąć jak może zrobić coś takiego swojej córce... Zachowuje się okrutnie wobec niej nie biorąc pod uwagę uczuć dziewczyny oraz wątpliwości, które ostatnimi chwilami nią targają, że musi opuszczać wszystko, zrezygnować z marzeń i lecieć do Polski. Zamiast porozmawiać z nią na spokojnie, wysłuchać co ma do powiedzenia i zrozumieć bynajmniej część tego co przeżywa, on nieustannie trwa w swoim uporze. Był nawet taki moment, w którym chciałam zaprzestać czytania tego opowiadania, gdyż nieziemsko mnie ono zdenerwowało. Nie potrafiłam jednak tego zrobić. Nie powiem, zaciekawiłaś mnie tym wszystkim i sądzę, że jeśli dalej będziesz kontynuować przygody bohaterki, to bardzo prawdopodobne jest, iż skuszę się na kolejne rozdziały. Twój styl jest lekki, łatwo, a zarazem przyjemnie się go czyta. Całość wygląda jakby rzeczywiście była pisana z perspektywy osoby znającej się na rzeczy. Nie zauważyłam również żadnych większych niedociągnięć. Gratulacje, oby tak dalej!
    ~~Pozdrawiam, FanatsyLonely

    OdpowiedzUsuń

Jeśli jesteś dobrym ludziem, zostaw komentarz lub chociaż reakcję. Będę wdzięczna. [: